Dzięki Ci dobry, zły nauczycielu

Jacku, piszę do Ciebie ostatni raz, by sobie to wszystko jakoś poukładać. Coś Ty sobie pomyślał? Jak tak można sobie porzucić projekt życie i pójść dalej bez pożegnania? Byłeś założycielem zespołu Pogodno, współtworzyłeś Babu Król, pisałeś rzeczy wielkie. Nie sposób wymieniać wszystkie projekty, w które się angażowałeś oraz artystów, których stworzyłeś i teraz myślisz, że co? Że damy radę? Bez Ciebie? Trochę to wszystko teraz będzie takie, nie takie…

Był 2001 rok, kiedy w radiowej Trójce, Paweł Kostrzewa puścił piosenkę o tym, że pani w obuwniczym miała taki ruch, że aż się jej buty rozeszły. Był to pierwszy numer Pogodno jaki usłyszałem, a tym samym pierwszy mój kontakt z Twoją twórczością Jacku. Oczywisty, prosty i nieskomplikowany tekst z jakże poukładanymi dźwiękami, budował klimat i wywoływał u mnie uśmiech oraz refleksje, że takie językowe dwuznaczności zupełnie niespodziewanie tworzą wielopoziomowe pole do interpretacji.

HAJLE SILESIA

Rok później w samym środku nocy, na antenie Polsatu, w programie Aquaz Music Zone, zobaczyłem teledysk do piosenki Orkiestra. Następnego dnia, w sobotnie przedpołudnie wsiadłem na rower i pojechałem na urwanie karku – do najbliższego, dużego miasta – Brzeska, do sklepu muzycznego, by tuż przed planowanym na 13, zamknięciem lokalu, kupić krążek Pogodna z tym utworem. Tak zaczął się mój niepohamowany niczym zachwyt i oczekiwanie na nowe rzeczy od Ciebie.

TEQUILA

Hajle Silesia grała u mnie na zapętleniu miesiącami. Jest to jeden z najważniejszych krążków muzycznych mojego życia. Sprawił, że nie tylko nadrobiłem poprzednie dwie płyty Pogodno (Sejtenik miuzik & romantik loff oraz Pogodno), ale z niecierpliwością czekałem na kolejną, rzekomo ostatnią, Waszą płytę Tequila. Była ona zapisem słuchowiska radiowego z fragmentami książki Krzysztofa Vargi o tym samym tytule. Gdyby nie ten krążek, jako nastolatek nie przeprosiłbym się z czytaniem, nie próbowałbym leczyć dysleksji i… nie użyłbym na maturze ustnej z polaka, fragmentów tegoż słuchowiska.

Z uśmiechem wspominam batalie z moją polonistką tłumacząc jej, że zarówno Masłowska jak i Varga to głos młodego pokolenia i należy się im szacunek. Nie oszukujmy się – gdyby nie Pogodno, gdyby nie Ty, nie miałbym wtedy pojęcia o istnieniu pisarza Vargi.

Tak na marginesie, po moim maturalnym wystąpieniu, przewodnicząca komisji, powiedziała mi na korytarzu, że było to nonszalanckie i ryzykowne ale również odważne, aby puszczać na maturze fragmenty słuchowiska z takim językiem. Pogratulowała tej odwagi i odeszła. Maturę zdałem na 5.

KILOF

Jeszcze przed moją maturą, już jako Budyń, popełniłeś dzieło wybitne – Kilof. Jak sam kiedyś przyznałeś, była to płyta, która zbierała wszystkie pomysły piosenkowe, na które pozostali członkowie Pogodno nie zgadzali się i mówili Ci, „Jacek, to jest popierdolone. Ty weź może to wydaj solowo”. Tobie nie trzeba było dwa razy powtarzać.

Będąc uczciwym, oryginał tego krążka kupiłem dopiero na studiach w Krakowie, bowiem pan sprzedawca ze wspomnianego już wcześniej sklepu muzycznego, stwierdził, że tego nie zamówi, bo i tak pewnie nie kupię. Tak więc „pożyczyłem” tę płytę z internetowego sklepu emule zainstalowanego u znajomego ziomeczka jakieś 15km od mojego ówczesnego miejsca zamieszkania. Ta płyta hipnotyzowała mnie do tego stopnia, że wracając autobusem, po dokonaniu owego pożyczenia przejechałem swój przystanek i wysiadłem 3km dalej. Na szczęście, wracając pieszo miałem czego słuchać. Kilof wrył się tak głęboko w moją świadomość, że odpalając ten krążek wczoraj, okazało się, że mam te teksty wryte na – omen nomen – blachę.

TY NA ŻYWO

Jakkolwiek głupio to zabrzmi, mieszkając w Krakowie miałem lepszy dostęp do Twojej muzyki na żywo. Nie zliczę koncertów klubowych jakie zaliczyłem, jak chociażby ten Budynia w Alchemii gdzie, jakiś najebany typ wszedł na same bisy i zaczął drzeć mordę, żebyś zagrał Kilof. Mało tam ludzi było z przypadku, więc mu publiczność sugerowała, że „mordo było już grane raz, a drugi na bis”. Typ stanowczo powiedział, że chuj go to obchodzi, że bilet kupił, spóźnił się, ale chciałby posłuchać. Ty skwitowałeś, że „skoro tak, to gramy” i zagrałeś. Trzeci raz.

Nie zapomnę tych emocji na koncercie Pogodno w czasie Off Festivalu w 2007, gdzie przeżyłem jeden z najpiękniejszych koncertów ever, gdzie nie wytrzymując w miejscu wraz z innymi, którzy nie wytrzymali, stworzyliśmy piękne pogańskie pogo, w którym to reagując na Twój apel o rozglądanie się, spotkałem ziomeczka zupełnie się go tam nie spodziewając (jeśli jakimś cudem to czytasz, to pozdro Karol). Czemu ten koncert był niezwykły? Nie da się tego opisać, ale można zobaczyć na fragmentach.

Nie zapomnę również, Waszego krótkiego koncertu z Pogodno na Woodstocku w 2005 roku. Zawsze chciałem Was tam zobaczyć. Trochę z ciekowośći, jak to będzie przed dużą publiką, a trochę dlatego, że uważałem, że Wam się należy duża publika i rozgłos. Wyszło pięknie.

Niezwykłym przeżyciem był również koncert w klubie Studio z gościnnym udziałem Orkiestry Reprezentacyjnej AGH. Niestety, nie potrafię odnaleźć żadnego wideo, z tego wydarzenia, ale przypominam sobie scenę i Wasz zespół patrzący w prawą stronę, śpiewający bardzo cichutko „górniczo-hutnicza orkiestra dęta robi nam paparara” a następnie ta prawa strona się rozświetla, orkiestra wstaje i gra… PAPARARA. Ciary. Nawet teraz, po latach.

Wreszcie nie zapomnę, gdy na jednym z Off Festivalu, pijąc piwo z kolegami, biłem się z myślami czy wypada do Ciebie podejść i zagadać. Podszedłem, bo co ja – wtedy bardzo nieśmiały chłopak – miałem do stracenia? Tak otwartych i serdecznych ludzi jak Ty nie spotyka się wielu. Nie pamiętam co wtedy mówiłem, ale było to bez sensu. Byłem bardzo zaskoczony, że chcesz ze mną rozmawiać, a ja chciałem tylko skleić pionę i podziękować za wszystko co dla mnie nieświadomie robisz.

Pamiętam pierwszy koncert Babu Król i mój strach o Ciebie. Wyglądałeś wtedy niepokojąco. Nawet o tym popełniłem tekst na tego blogaska. Zagrałeś z Bajzlem wtedy epicki set, nie mniej niektóre Twoje historie opowiadane pomiędzy piosenkami mnie po prostu przeraziły. Sprawiałeś wtedy wrażenie zagubionego i niepewnego swojej przyszłości. Trochę to również słyszałem w wywiadzie dla Męskiego Grania, którego udzieliłeś Piotrowi Stelmachowi.

Do tego wszystkiego dorzucić muszę również reaktywację Pogodno w dream teamie z najlepszych lat i koncert realizowany dla MadeinPolska, w Warszawie przy Wale Miedzeszyńskim. Tam chyba wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że lata mijają i to se nevrati. Wy się nierówno zestarzeliście i nie każdy miał taką samą przestrzeń i chęć na szaleństwo. Tak samo publika, która naprawdę dość kontemplacyjnie odebrała tę jednorazową Waszą wspaniałość i żywiołowość. Ja również, chcąc dobrze wypaść w oczach towarzyszącej mi niewiasty, która była brana pod uwagę, nie rzuciłem się w szalone jednoosobowe tany, a szkoda bo związek udał nam się na 50% – ja chciałem, ona nie. Nie mniej oglądając ten koncert teraz, to wyszło ładnie i mega sentymentalnie.

Pozytywem tego Waszego spotkania muzycznego, było to, że Pogodno wróciło jeszcze z jednym albumem a ja zaliczyłem kolejne dwa koncerty, które dla mnie były nostalgicznym spotkaniem się z Tobą. Mam wrażenie, że ta trasa, w którą po nagraniu Sokiści chcą miłości wyruszyliście, pozwoliły Ci zamknąć ten rozdział swojego życia i uwolnić głowę w kierunku innych projektów, które już wtedy mocno Cię angażowały.

BABU KRÓL

Wspomniałem wcześniej o jednym z koncertów Babu Król, na którym zauważyłem tą mroczną, niepokojącą mnie stronę Twojej estradowej twórczości. O zgrozo, co za korelacja ze Stachurą, którego teksty posłużyły do zawiązania się tego projektu i jak sam mówiłeś – wyciągnięciu jego duszy z piekła. Nie mniej, należy oddać sprawiedliwość, że wszystkie Wasze koncerty, jakie widziałem, zapamiętam na lata. Nie istniała na nich żadna granica pomiędzy Wami a publicznością. To właśnie na jednych z tych koncertów, po krótkiej wymianie zdań z Tobą, popatrzyłeś mi głęboko w oczy powiedziałeś: „To piękne co powiedziałeś. Mogę Cię przytulić?” No i stało się:

TWÓRCZOŚĆ Z TYLNIEGO SIEDZENIA

Przypuszczam, że gdyby nawet najlepiej przygotowany dziennikarz, zapytał Cię i poprosił o wymienienie artystów dla, których pisałeś, którym podpowiadałeś, i których nie bójmy się powiedzieć wprost – wymyśliłeś, sam nie byłbyś w stanie ich wszystkich sobie przypomnieć. Z relacji z pierwszej lub drugiej ręki wiem, jak do nich podchodziłeś, jak bardzo nie było Ci wszystko jedno. Dzisiaj, kiedy pozostały nam wspomnienia o Tobie i Twoja twórczość, wiem jak bardzo, ale to bardzo jest to prawdą.

Pamiętam swoją radość, gdy okazało się, że Ptakova, z którą znamy się z dawnych lat, przy nagrywaniu swojego debiutu spotkała właśnie Ciebie i jak się tym jarałem. Cudowne uczucie, kiedy znajomi, na codzień pracują z idolem – z Tobą, a do tego mówią wszystko to co chcesz usłyszeć – o Twoim cieple, pomocy i geniuszu.

Tak, Jacku byłeś i będziesz geniuszem, jesteś polską muzyką alternatywną, która wraz z Twoim wymiksowaniem się z tego padołu straciła dla mnie sens. Rozumiałem Twoje podejście do spraw doczesnych, i Twoją pewność, że damy radę. Tyle, że do diaska, jak sobie pomyślę, że już nic nowego nie nagrasz, że Monofonu jednak nie będzie, że płyta z tekstami Rumiego się pewnie nie ukaże, że to już tyle, to jest mi cholernie źle.

Całe szczęście teraz, gdy słucham wszystkich Twoich dzieł, które katalogowane są pod przeróżnymi nazwami, odkrywam je na nowo i za wszystkie Ci dziękuję. Wiem, że gdyby nie Twoja muzyka wszystko byłoby inaczej, a ja wcale nie chcę żeby było inaczej. Dzięki Ci za wszystkie Twoje Owoce. Do zobaczenia dobry, zły nauczycielu.

Piosenki mają swoje prawa,
Bo piosenki są jak garderoba
Mają swój czas, a potem można je dostać w ciuchbudzie

Ale piosenki
Są też jak rośliny
Mogą być jak kwiaty cięte
Albo jak drzewo, które zapuszcza korzenie w twojej głowie
Jak często ich słuchasz
Tak często wydają owoce

Strachy mają swoje prawa
Bo strachy są jak garderoba
Mają swój czas, a potem można je dostać w ciuchbudzie

Ale strachy Są też jak, jak rośliny
Mogą być jak kwiaty cięte
Albo jak drzewo, które zapuszcza korzenie w twojej głowie
Jak często ich słuchasz
Tak często wydają owoce

Miłość
Ale miłość jest jak roślina
Może być jak kwiaty cięta
Albo jak drzewo, które zapuszcza korzenie w twojej głowie
Jak często jej słuchasz Tak często wydaje owoce

Informacje o Człowiek, który zgubił słuchawki

Pewnego pięknego grudniowego wieczoru urodził się chłopiec.. Zrobił to prawdopodobnie bardzo niechętnie gdyż w odróżnieniu od zdecydowanej większości noworodków , nie krzyczał, nie ruszał się i nie oddychał. Zebrał on za to stosowne bęcki od lekarza. A wystarczyło tylko znaleźć mu odpowiednie słuchawki.. Niestety, przemoc kolejny raz wzięła górę nad dialogiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Dzięki Ci dobry, zły nauczycielu

  1. kanuk pisze:

    Eh Budyń… pamiętam jak kiedyś poszedłem zobaczyć koncert Pogdno gdzieś we Wrocławiu w malutkim miejscu na grabiszyńskiej. nie bylo tlumu, a kiedy zacząłeś grac powiedziales, ze zagracie z zespolem cos co podoba wie wam, ale niekoniecznie moze spodobac sie publicznosci. wyszedl piekny chory szajs, ktory uwielbialem.. innym razem spotkalem cie gdzies w malym pubie gdzie brzdakales na gitarze i opowiadales swoje pokrecone historie. bylo pieknie.. chcialbym uslyszec i ich wiecej i mam nadzieje,ze kiedys powstanie ‚zbiór mysli przypadkowych pana Budynia’. bede tesknic

Dodaj komentarz